W sprawie "Hajże! na Soplicę!"
Może by mógł Pan wpłynąć na to, żeby w III Rzplitej ludzie pióra przestali wywalać na siebie języki? Dzisiaj pismo społeczno-literackie robi się tak: Pierwszych parę kolumn zapełnia się artykułami: o młodzieży, o węglu, o możliwościach teatru kukiełkowego na Ziemiach Odzyskanych oraz o książce ob. Marcinkowskiego "Pistolet". Jedno zdjęcie Mostu i dwie fotografie ob. Marcinkowskiego, pierwsza: ob. Marcinkowski w blezerze w paski, druga: ob. Marcinkowski w shortach z kosą na tle snopka pszenicy. Ale to wszystko jest nieważne. W piśmie spoleczno-literackim ważna jest jedynie ostatnia stroniczka. I tu obowiązuje zasada "hulaj, bracie: pieklą nie ma". Wynajmuje się do tej roboty kilku zgorzkniałych dypsomanów, których zadaniem jest wylewanie nocników na stronę przeciwną. Strona przeciwna robi to samo i w ten sposób zamiast odbudowy umysłów robi się dzisiaj w Polsce zabawa we wzajemne podszczypywanie się ku uciesze nie wiadomo czyjej, bo obywatel ma za dużo kłopotów, żeby zwracać uwagę na dzieci obrzucające się zgniłymi pomidorami. Więc ja, Panie Redaktorze, proszę o zmobilizowanie odpowiednich piór, a raczej mioteł, które by zajęły się wymieceniem zgniłych pomidorów.
Harmonijnie z przyrodą
Zaczyna się. Panie Redaktorze, jesień i - jak zwykle - ogarnia mnie senność i liryzm. Rano budzę się smutny, wieczorem idę spać zrozpaczony i nawet w nocy budzę się. Panie Redaktorze, i szlocham. Tak mnie to dogasanie lata rozbiera. Te malwy, ostróżki, astry i słoneczniki skazane na absolutną zagładę! Ja też jestem słonecznik i jak umrę, właśnie chciałbym się odrodzić jako słonecznik, wiecznie zwrócony swoją złocistą buzią w stronę jakiej uczciwie płacącej Kassy. A kasjerka żeby miała długie rzęsy i oczy jak księżyc nad Bosforem. Bo jesienią zawsze tęsknię do Turcji. Sam nie wiem dlaczego, ale taki już jestem. Ale co ja to chciałem powiedzieć? Otóż to: Z uwagi na to, że jesienią Przyroda zamiera, a ludzkość powinna żyć w zgodzie z Przyrodą ("Jean Jacques Rousseau - ten rację miał!"), proponuję wprowadzenie snu zimowego na całym kontynencie. Koleje, uważacie, stają. Golarze przestają golić, cyrki grać, malarze malować, rzeźbiarze rzeźbić, gazety nie wychodzą, tramwaje stoją i wszystko, panie Dziejski, zapada w uroczy zimowy sen. A na wiosnę budzimy się wszyscy jak kwiatki: roześmiani, radośni, życzliwi i konstruktywni. Nareszcie bez tego wzajemnego podgryzania się, bez tego "Hajże! na Soplicę!", o czym traktuje mojego traktatu część pierwsza. Yours emphatically
Karakuliambro
Konstanty Ildefons Gałczyński
1946
.:: top ::.
Copyright galczynski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt