Popatrzcie: Placyk. Na nim
dorożki z dorożkarzami. Wąsy jak stąd do księżyca,
zielone wstążki w biczach. Południe. Drzemka wiąże
kształt wąsów, zieleń wstążek. O, mucha leci do koni.
Wietrzyk dmucha w ogony - i patrzą dzieci z okien
na mordy w workach z obrokiem. A tam znów, spójrz: Na rogu
sprzedawca kalejdoskopów, morskich świnek, pajaców,
dawniej, ha! wielki baca: miał do spółki ze siostrą
restaurację z orkiestrą, lecz popadł w perypetie
przez miłosną tragedię i skoczył z dachu w Łodzi,
lecz cóż to dorożkarzy obchodzi? Oni zimą czy wiosną
na kozłach siedzą mocno. Meloniki w obłokach.
Na świat patrzą z wysoka. Świat się chwieje? Być może.
Cztery złote na dworzec.
*
Ech, dzielnica niezwykła.
Tyle cudów: Na przykład: W męskie buty obuta
baba niesie koguta. Za nią młody fanfaron
idzie, pali cygaro. Jest i kasjerka z kina.
Kominiarz. Kataryniarz. I obłąkany jamnik.
I panna z warkoczami. Na parterze szewc pijak,
klnąc, zelówki przybija. Gołąb grucha. A z prawa
sunie senny karawan: Fryzjer chrapie w trumience,
a wdowa łamie ręce, płacze po golibrodzie,
lecz cóż to dorożkarzy obchodzi? Gdy inni w błoto włażą,
nie masz jak dorożkarzom. Oni czasu nie tracą,
wożą o każdej porze
zakochanych na spacer,
a podróżnych na dworzec.
Konstanty Ildefons Gałczyński
1948
.:: top ::.
Copyright galczynski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt