Masowe zatrucie ptaków
Gaz w zakładzie zoologicznym
W zakładzie zoologicznym Ernesta Peszla przy ulicy Marszałka Focha 5/7 wydarzył się wypadek, który spowodował tragiczną śmierć kilkunastu ptaków egzotycznych W czasie zamykania zakładu chłopiec, Józef Smoliński, przez nieostrożność, zamiast zakręcić kurek przy piecyku gazowym, odkręcił kranik w maszynce, ogrzewajacej akwarium Wczoraj wczesnym rankiem przechodnie widząc na wystawie martwe ptaki powiadomoli dozorcę tegoż domu, ten zaś właściciela Zatruciu uległo 14 kanarków, papuga Kakadu, 2 papugi niebieskie, 10 sztuk papużek zielonych i kilkansście kolibrów Natomiast ocalały tylko 3małpki, które jednakże są poważnie chore. P. Peszel poniósł z tego powodu poważne straty
(Gazeta Warszawska nr 295b) Z ulicy Marszałka Focha
(ach! czemu nie Piłsudskiegu?)
wynosili ptaki na noszach,
ofiary gazu świetlnego;
płakały pensjonarki,
biły w kościołach dzwony...
- Ach, takie śliczne kanarki. .
- Ach, żal papużek zielonych...
- Ach, nasza cudna Kakadu
odjeżdża w otchłanie Hadu!
- Ach, dwie papugi niebieskie
osiągają Królestwo Niebieskie.
- Ach, kilkunastu kolibrów'...
Stop! pęknij, struno, nie wibruj.
*
No, panowie, to już doprawdy skandal:
to nie jest partia, to banda.
Wszystko rozumiem: Legiony,
zaborcze szpony,
trzy trony
i że państwowy socjalizm
dusi indywidualny industrializm,
jak dowiódł profesor Roman.
Lecz to już czysta Sodoma!
bo żeby jak dla fraszki
takie cudowne ptaszki,
kanarki egzotyczne,
kolibry nadzwyczaj śliczne -
no, to już jest lekką przesadą.
Biedna, o biedna Kakadu.
A tak było dobrze przed Majem!
Co za inwencja
i jaka handlowa potencja!
Tak, tak, przed Majem
Polska była kwitnącym rajem,
Ernestowi było jak w niebie,
lecz nagle - Bebe,
na płacz się zbiera!
Ernest już rączek nie zaciera,
Ernest kona,
bo nuż się dowiedzą, że nie służył w Legionach,
a nuż na papużki ogłoszą Papuzi Monopol?
Tak dni płynęły, weksle i za kłopotem kłopot.
*
I naturalnie:
wszystko się skończyło infernalnie:
Faceci z II oddziału
nie spali:
wąchali,
przewąchiwali,
przez szybki do środeczka zaglądali,
po cichutku, pomalutku, pomału;
no i oczywiście, że II
oddział zabił te śliczne papugi,
sanacja,
pułkownicy,
finansowi magicy...
*
Wielki był ból ulicy,
gdy z ulicy Marszałka Focha
wynosili to-to na noszach...
Tylko 3 małpki ocalały
i się śmiały.
Konstatny Ildefons Gałczyński
"Cyrulik Warszawski", 1929 nr 41
.:: top ::.
Copyright galczynski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt