W jasnej wiosce koślawa kobieta urodziła drewnianego pajacyka,
który miał serce niedobre l pokazywał język,
i różne motyle łykał ustami słodkimi jak księżyc -
który miał serce niedobre i nóżkami zabawnie fikał.
A bezczelne motyle zielone uszami wyfruwały
i uciekając na łąki, na słońcu skrzydełka kładły,
drewniany pajacyk wówczas chodził po łąkach pobladły
i na zwodniczych zabawach spędzał do zmierzchu dzień cały.
A w nocy straszny Pinokio niebieskie kładł okulary
i z pewnym świerszczem złośliwym oddawał się sztuce blużnierstwa,
i znowu, znowu do rana uprawiali ciemne szalbierstwa,
I w karty fałszywe grali, i liczyli fałszywe dolary.
O trzeciej piętnaście nad ranem wybuchła ogromna chmura.
- Ratunku! - wołał Pietrzynka - ratujcie Pietrzynkę biednego.
Księżyc był mały jak wiśnia, której usta łakome strzegą.
Tutaj się kończy pieśń pierwsza i nie zaczyna się wtóra.
.:: top ::.
Copyright galczynski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt