Pamięci Edwarda Szamańskiego
Sylwester miał siostrę i skośne oczy,
Sylwester miał oczy niebieskie,
a kiedy się czołg ze swastyką przez Smoleńsk przetoczył,
zburzył Sylwestrowi czołg siostrę razem ze Smoleńskiem.
Ee tam miasta! ee tam siostry!
nasza siostra jest po prostu ideą -
i dlatego nasze nowe siostry rosną jak wiosny,
i dlatego nasze miasta się odbudowują i śmieją,
a idea to, widzicie, głowa i ręka,
i cynk, i tedeum dzwonów;
panie Krupczałowski, niech pan się niczego nie lęka,
nas jest dzisiaj 300 milionów.
Przepraszam, skłamałem, bo o jednego mniej,
bo brak Sylwestra, czyli minus o jedną osobę.
BO SYLWESTER, ROSJANIN, ZGINĄŁ JAKO POLAK ZA WARSZAWĘ.
ZA WARSZAWĘ. JAKO POLAK. ZA EUROPĘ.
Jak bombę, proszę państwa, podłożył go wywiad
na zajętych przez Hitlera terenach.
Ciężkie miesiące. Ale sercu lekko,
kiedy serce wie, po co żyć i za co umierać.
Z krótkofalówką niełatwa sprawa,
skomplikowana,
ano z trudem do Stoczka, ano do Polski, a w Polsce
w mig zakochana Helena.
Krótkofalówkę w chleb, co proszę?
No w chleb, i w pociąg. Rusza.
Helena patrzy i napatrzyć się nie może.
Bo piękny był bolszewik, cholera, jak róża.
Ze Stoczka do Warszawy pociąg kroczy,
Sylwester duma.
Bo nie wie, czy patrzyć, jak Helena, Helenie w oczy,
czy w chleb, gdzie jest ta krótkofalówka.
Wreszcie Warszawa. Doswidanja, Liena.
Deszcz. Oczy Heleny i jezdnie mokre.
Do widzenia, gołąbko. Ja, widzisz, metafizyczny analfabeta,
ja znam tylko jedno słowo: konkret.
Z trudem znalazł Sylwester mieszkanie, ale na Pradze,
ale nędzne, uch! jaka bieda,
bo robotnik, u którego zamieszkał Marosz,
nędznie zarabiał, jak dziś niejeden francuski poeta.
Ale za to potem, po nowej przeprowadzce, na Bielanach, bywało niebo bogate,
bo pierwszorzędnie umeblowane gwiazdami.
Pracuje krótkofalówka. Piękny jest światek
i piękna druga Polka, Krystyna.
No i wsypa, i rozwalają Krystynkę bydlęta,
z całą rodziną (gdzie teraz leżą, nikt nie wie).
Potem mąż Marii zginął, ale Maria na Pawiaku urodziła za to bliźnięta
jak dwie nowe gwiazdy, jak Kastor i Polluks na nowym polskim socjalistycznym niebie.
Co z Sylwestrem? Ano nic. Raz się odnalazł w tramwaju nieoczekiwanie,
gdy Helena w tramwaj wsiadała, do domu,
ścisk był i pisk i wrywali się w tramwaj warszawianie
jak chaotyczny polonez bufonów.
Pogadali w tramwaju. Sylwester pytał o Mikusia, czy zawsze wesół jak ptaszek.
Helena: - O, tu na fotografii mam go.
Podobny do Henryka i tak jak dawniej lubi przed snem wychodzić na balkon,
bo mówi: - Mamo, ja tylko jeszcze nockę zobaczę.
.:: top ::.
Copyright galczynski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt