(widowisko poetyckie w dziesięciu częściach z epilogiem)
Spis rzeczy MOTTO. GŁUPI JASIO. ARGUMENTEM. PROROCTWO JANA
Z CZASOMIERZA. KATARYNIARZ. PODEJRZANY KARAWAN.
TANIEC INTELIGENTÓW. PSEUDOTERCYNY. BAROMETR.
PTASZKI I WYWTESZKI. ZAKOŃCZENIE. Motto: Krokodyl leżał nad brzegiem wody,
krokodyl, zwierząt bogdychan.
- Ach, co pan robi? - rzekł zoolog młody.
Odparł krokodyl: - Oddycham.
Głupi Jasio:
"Plac Merkurego"! "Plac Merkurego"!
Za parę złotych tyle dobrego:
Łezka i groteska,
serca zawiłość
i ojczyzny miłość,
ogień i dym.
I pijaństwo (wodą) ze źródła Hippokrene,
i piosenka z niesłychanym refrenem:
Rym. Cym. Cym.
Argumentum
Kto nie widział placu merkurego ten nic nie widział ujrzeć plac merkurego i umrzeć gołębie katarynki szopenfeldziarze pająki koniki wróżbici sprzedawcy pyz gorących gramofonów perkolatorów fotografowie z tłem z brzozami nad wodą zdjęcia ślubne w samolocie założyciele sekt religijnych głupi Jasio skórka panieńska stoliki z wirującym piórkiem można wygrać sto cukierków można przegrać życie uważajcie
Proroctwo Jana z Czasomierza
Kiedy już dość anemii było
oraz megalomanii ponurych,
tudzież ględzenia nie wiadomo komu,
jak również bzdur upartych,
deszcz zaczął padać rzęsisty,
wystawcie sobie, z góry,
i z deszczem wiersz jak wiatr
przeleciał wszerz przez dwie szpalty.
Psy zaszczekały takoż.
Raki: - Szczypać chcemy! - syczały,
aż włosy na głowie młodzieńcom,
a serca stanęły starcom
w piersiach. A kiedy Pantofon
nastroił swe symfonały
i trwożnie zapytał: - Czy mogę?
Społeczeństwo powiedziało: - Proszę bardzo.
- Chwila jest osobliwa,
a koniunktura świetna
- rzekł Pantofon i zagrał,
i zapląsały Mariackie Wieże
l rybki u pewnego marksisty w akwarium.
I rezonans był jak kręgi na wodzie,
a kręgi były jak geometria.
A Pantofon lekki jak obłok
poszedł zainkasować honorarium.
Kataryniarz
(kręcąc korbą i przemawiając do katarynki): Lekarstwo na moją biedę,
ty moje grające serce!
kręcę cię jak niejeden
poeta swoje wiersze.
Dzieciom, wariatom w obłokach
ileż radości przyczyniasz,
o, jakże mam cię nie kochać,
ostatni kataryniarz!
Papuga nad piszczałkami,
jak subiekt w obłędnym sklepie,
wróżby sprzedaje gapiom,
że jutro będzie lepiej.
Wiadomo: ludziom potrzeba
trochę bengalskich ogni.
Z papugi mam pajdę chleba,
więc wołam: - Lora, ciągnij!
Lora radośnie wrzeszczy
głosem Elżbiety Drużbackiej.
Lecz któż jestem ja? Tyci świerszczyk
w szczelinie cywilizacji.
Więc kręcę, kręcę i kręcę
korbą mój dźwięczny bronchit.
Natchnienie biorę w serce.
.:: top ::.
Copyright galczynski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt