I
MELANCHOLIJNA PORO, OCZU OCZAROWANIE.
W SZKARŁACIE, ZŁOCIE STOI LAS PRZY LESIE.
A ja, stojąc przy ścianie,
patrzę, jak w szyby okienne winkrustowuje się jesień.
Osypuje się kasztan.
Lato porzuca ziemię jak Tezeusz Ariadnę na wyspie Naxos.
Zanim wzejdzie wieczorna gwiazda,
musi to być gotowe przed wieczorną gwiazdą;
szybko, szybko -
gdzie tu koniec, gdzie tu początek?
Dyrektor telegrafuje: - Złota rybko,
czy mógłby pan nam napisać komedię na piąte?
Pan wie: trzy akty, problematyka
i żeby rzecz miała nogę,
i żeby liryka, i żeby dynamika.
Oddepeszowałem. "Nie mogę".
Nie mogę.
Nie mogę, matko.
Bo potrzebny jest czas na dojrzewanie.
Bo Euterpe, muza, to nie mechaniczny zając,
to dąb, co rośnie wolno. To liście, co spadają,
PORO MELANCHOLIJNA, OCZU OCZAROWANIE!
II
Nie idzie mi dziś robota. Daremnie pluję w garść
i co? i jak Boreasz chmury, tak ja drę rękopisy, rzewnie.
Zresztą - w porządku. Notatki. A poezja to nie biurko, to marsz,
a w marszu się tylko notuje. I na bębnie.
III
Czas żołędzi miotania,
groźna radość poważna,
wiślana muza mądra,
Euterpe dogląda,
purpurę niesie borom,
zamyśli się, przystanie,
MELANCHOLIJNA PORO!
OCZU OCZAROWANIE!
IV
Odchodzi wczorajszy dzień,
cóż, rachunek zrobić wypada.
Południe. Patfzymy na siebie
jak Bacchus i Ariadna.
Za oknem sypie kasztan liść na samochód,
jak fajerwerk leci liść na spacer.
Siwy szofer czyta ze łzą w oku:
HANS CHRlSTIAN ANDERSEN ZMARŁ W KOPENHADZE
V
O, gdybym znał śrubki epok,
mógłbym epoki nakręcać jak zegarmistrz zegary z kurantami,
wiedziałbym nawet, jakie było niebo,
gdy Hans Christian w Kopenhadze zamilkł,
a gdy mu lusterko przystawili do umierających ust,
na lusterku ukazał się ostatni upiór konia i ostatni elf.
Co do naszej epoki, to wiem, że nie jest dla sowizdrzcałów,
że nowe krzepnie wolno i stare odchodzi pomału -
bo są jeszcze ulice
z permanentnym księżycem
i z poetami w wiankach z róż;
dzień tam mija w trwodze mysiej,
a nad łóżeczkiem dziecka wisi
to, co się dawniej nazywało Anioł-Stróż,
Anioł-Stróż, patrz pod A: skrzydlaty chłopak,
serce model 1900. Filantropia;
również patrz: "Egzotyka", "Przygoda" "Conrad", "Sztuka" -
i śnieżek wigilijny, i gawot Glucka.
VI
MELANCHOLIJNA PORO, OCZU OCZARO... zaraz,
przecież miałem pójść z tobą do kina!
Chwileczkę, moja droga. Bo to grzmi jak gitara,
w tym gawocie. Genialne. Ba, to z Puszkina;
strofa jak złoto na tym kasztanie,
układał ją podobno w wannie,
ćmiąc lulkę:
MELANCHOLIJNA PORO, OCZU OCZAROWANIE,
W BAGRIÉC I ZOŁOTO ODIÉTYJE LIESÁ...
Śmierć Andersena - Wojciech (Karaś) to jest więcej niżpoezja. To jest misterium. Szkoda, że nie mamy już takich poetów, którzy kochali nas i pisali dla nas, anie dla potomności.
.:: top ::.
Copyright galczynski.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt